Miasto miłości, Paryż, rozgrzaliśmy do czerwoności. Migoczące światełka na Wieży Eiffla w porównaniu z poziomem emocji generowanym przez dzieci wypadały blado. Doświadczyliśmy pełnego spektrum: od słodkiej radości i pełnej współpracy do buntu o sile tsunami. Przejście z jednego stanu do drugiego czasem trwało zaledwie kilka chwil. Było intensywnie i… jakże pięknie!
Dzielnice Paryża przemierzaliśmy głównie na piechotę. Gdy brakowało sił korzystaliśmy z komunikacji naziemnej, podziemnej i wodnej. W zasadzie powietrznej też, jeśli uznać wjazd na Wieżę podróżą. Marzeniem byłoby doświadczyć miasta w odsłonie „bez turystów”. Niemożliwe. Już Malcolm McLaren, ponad 20 lat temu!, śpiewał „this crowded desert called Paris”. Na marginesie, cały album „Paris” polecam. Dla dorosłych.
Może kiedyś jesienią?