Wczoraj nie mogłam spać. Dziś wstałam bladym świtem. Mimo weekendu.
Koleżanki-aparatki Aga Mocarska i Zuza Jach zaprosiły mnie wczoraj do dyskusji o dokumentalnej fotografii rodzinnej. Pardon, o fotografii rodzinnej w ogóle, jak ustaliłyśmy, należałoby mówić. Poruszyłyśmy z dziewczynami i chłopakiem: Paulą Krajewską, Olą i Łukaszem Klimkami mnóstwo zagadnień, które wibrują mi teraz w głowie.
Lifestyle. Studyjna. Plenerowa. Naturalna. Dokumentalna. Unposed. Ja sama mówię o jeszcze o storytelling’u w fotografii rodzinnej. O co w ogóle cho?
Myślę sobie tak. Każdy fotografujący artysta, rzemieślnik, profesjonalista, amator ma swój unikalny głos i styl, w którym naljepiej się wyraża, który go określa i w pewnym sensie definiuje. Dla każdego jest miejsce. Wierze w to, co mówię. I co ważne, nie dyskredytuję nikogo, kto mówi innym głosem. Różne głosy są OK. Dzięki temu, każdy może wziąć to, co mu w duszy gra.
Ostatnio zawrzało w internetach, że pochwała brzydoty nam się szerzy czyli trendy typu no-makeup, body-positivity i temu podobne. Padają ponoć zarzuty, że dokumentalna fotografia rodzinna to robienie zdjęć bałaganu w domu i wszystkiego tego, co normalni ludzie chcieliby ukryć przed światem, a nie zachować od zapomnienia.
Czy dokumentalna fotografia rodzinna jest bezwstydna? Tak!
Czy dokumentalna fotografia rodzinna jest pochwałą brzydoty? Nie!
Reportaż z życia rodziny to szczera do bólu opowieść, która pokazuje PIĘKNO bałaganu, codziennego trudu rodzicielskiego, paletę emocji, które mienią się wszystkimi kolorami w tym czarno-bieli (yeah), emocji zwłaszcza tych trudnych. Reportaż rodzinny pokazuje autentyczne relacje i więź w symboliczny i skłaniający do refleksji sposób. Dla mnie to pokarm duszy, którym się karmię oglądając moje dzieci zatrzymane w ułamkach sekundy, w pół słowa, w pół-geście, w snopie światła, w ciszy lub dzikim szale. Dla mnie żadna aranżowana fotografia jakkolwiek elegancka i estetyczna, wykonana z uwzględnieniem wszystkich zasad fotografii lub łamiąca jej zasady w uprawniony sposób, nie poruszy mojej struny. Dlaczego? Bo jest wynikiem manipulacji.
No i trzeba trochę wyrabiać się z aparatem, żeby z tego kłębka życia rodzinnego wyciągnąć kilka złotych nitek..
c.d.n.