Czasem człowiek musi się artystycznie wyżyć, żeby mógł wieść proste życie. Czasem trzeba trochę zwariować, żeby nie odejść od zmysłów. Dzieci to wiedzą intuicyjnie. Raz na jakiś czas jestem świadkiem ich performance’ów.
Spontaniczność, ekspresja i energia, którymi emanują są naturalne i niewymuszone. Cudowne jest to, że jeszcze nie wkrada się w ich występy poczucie skrępowania czy zażenowania. Nie kalkulują jak wypadną, tylko dają się ponieść. W głowie i w ciele. To piękne.
Poniżej dzielę się fragmentami tej fotograficznej opowieści. Mój reportaż rodzinny to zdjęcia, na których utrwalam nie tylko wydarzenia. Równie ważne są emocje moich bohaterów, które odciskują się w mimice ich twarzy i wzajemnych gestach.